niedziela, 19 listopada 2017

48. Mieszam

Hej, pojawiam się i znikam.. sama już nie ogarniam czego chce.
Na 600kacl szło mi dobrze przez jakiś tydzień, potem passa zawalania i powrót wagi do 78. Później nabrałam motywacji i przez 3-4 dni jadłam 100-200 kacl i spadła do 75,1. Od czwartku do soboty miałam "wolne", bo mama miała urodziny, a późnej przyjechały koleżnki. Rano na wadze było 76,1.

Dziś już wszytsko unormowałam. Jedzenie poniżej 200 kacl mi nie służyło, bo czulam sie okropnie i taki sam miałam humor. Będe jadła trochę więcej niż wtedy ale nadal chce sie trzymać granicy 400, bo do świąt tylko 35 dni, a sporo do zgubienia :)

Zjadłam:
Śniadanie - 4 sucharki pszenne, plasterek serka i szklanke zielonej herbaty (133kacl)
Obiad - 3 wafle ryżowe i szklanka herbaty na trawienie (63kacl)
Na kolacje o 18 zjem 2 wafle ryżowe i wypije 250ml rosołu (57kacl)
Razem wychodzi 253 kacl ^^

Mam sporo nauki i nie wyrabiam się już zbytnio. Jutro sprawdzian z nimieckiego, z polskiego i z zawodowego + kartkówka z geografii. W styczniu, lutym, marcu i maju mam testy na jakieś certfikty. Chciałbym je mieć ale i tak mająogrniczoną ważność. W kwietniu są praktyki.. troche sie boje, bo to coś nowego.

Święta są coraz bliżej... postanowiłam sobie, że jeśli osiągne wage poniżej 65kg to będą wolne od diety aż do Nowego Roku. Mam do stracenia ponad 10kg... tak więc do roboty xd

Teraz zabieram sie do odwiedzenia waszych blogów i nadrobienia czasu w którym nie pisałam :) Do następnego.

czwartek, 2 listopada 2017

47. Powoli, małymi kroczkami. Dzień 4/5

Hej :)
Minęło już 5 dni mojej walki od początku. Jest okej, a tak bynajmniej myślę. Wytrwale notuje wszystko co jem i kontroluje ilość wypijanych płynów oraz czas ćwiczeń. Zależy mi, żeby wszystko było idealnie :)
Wczoraj był dzień wolny dzięki czemu w  końcu się wyspałam. Rano odwiedziłam wszystkich umarlaczków, a resztę dnia spędziłam na .. niczym. Zmarnowałam wolny dzień, jak zawsze. Tylko 10 minut pokręciłam hula hopem i nic poza tym pożytecznego nie zrobiłam. Zjadłam małą bułke i 10g sera, a w trakcie dnia 4 andruty, których nie było w planie :p Jeden ma 80kacl. Wyszło jakieś 520/600. Tragedii nie ma ale jakoś nie jestem zadowolona ze swojego podejścia :p

Dzisiaj rano omdlałam. Standardowo- ciemno przed oczami, ugięły się kolana, zrobiło się strasznie gorąco mimo zimnych potów i chciało się wymiotować. Wątpie, żeby powodem była dieta, bo trwa tylko kilka dni :) Na szczęście po 15 minutach byłam jak nowo narodzona i w deszczu szłam do szkoły z dworca (ok 30 minut).
Zjadłam:
9:00 - mała kromka chleba + plasterek serka żółtego (130)
12:25 - 4 sucharki wasa + plasterek serka (129)
15:40 - porcja kaszy błyskawicznej kuskus (250)
Razem wychodzi 509/600

Na kolacje nie miałam zbytnio ochoty :) Wypiłam 0,8 l zielonej herbaty, litr wody i 250ml wody gazowanej z cytryną na pobudzenie metabolizmu ^^

Podsumowując te 5 dni:
Zjadłam 2718/3000 kacl
Schudłam 2.6kg
Wszystkie dni są na zielono i ćwiczyłam 4/5 razy po 30 minut :)

Nie jest źle ^^
Jutro kończę szybciej i wracam ze znajomymi do koleżanki. Wspominała coś o frytkach... ughh nie chce zawalić dnia. 100g ma ok 300kacl. Jeśli zjadłabym tylko kilka to nie było by tak źle, a reszty "smakołyków" po prostu odmówię. Mam nadzieje, że moja silna wola pozostanie na miejscu :)

Trzymajcie się cieplutko w te zimne jesienne dni i do następnego ^^

wtorek, 31 października 2017

46. W końcu ruszyłam - Dzień 2/3

Hej :)
W końcu nie witam was z wyrzutami sumienia, ale z pełną dumą. To trzeci dzień i jest coraz lepiej ^^ Nadal mam chwile zawahania, ale staram się nie poddawać. Na przykład wczoraj wieczorem mama zrobiła placki ziemniaczane, strasznie mnie kusiło, ale ogarnęłam się i poszłam do siebie. Nie zjadłam nic nad to co planowałam :)

Dzień drugi prezentuje się tak:
7:00 - Mleczny start waniliowy (238)
10:30 - 2 sucharki żytnie z 1/2 plasterka serka żółtego (65)
13:20 - to samo co wyżej, czyli następne 65 kacl
18:00 - jogurt Danio waniliowy 140g (141)
O 15 zjadłam pół banana, ale jako, że nie jem owoców i nie potrafie się do nich przemóc to postanowiłam, że jeśli jakiegoś zjem nie policze go do bilansu. Nie wiem czy powinnam tak robić, ale chciałabym się troche zmotywować do jedzenia czegoś ponad to co jem zazwyczaj :)

Przez 30 minut pojeździłam na rowerku stacjonarnym i wypiłam 2,25l wody i duży kubek kawy z mlekiem, żeby się obudzić i usiąść do nauki ^^

Dzisiaj jakoś się udało. Mimo, że po powrocie ze szkoły mama zadowolona dała mi batonika (160kacl) to i tak jakimś cudem mieszcze się w bilansie :P

Waga rano pokazała 75,8kg, to oznacza że w trzy dni ubyło mi 1,8kg :) Wypiłam 0,6 l wody i 0,8l zielonej herbaty. Wieczorem standardowo pije wode z cytryną więc jeszcze troche przybędzie ^^

Zjadłam dziś 520/600 kacl, o 18:00 jeszcze 3 wafle ryżowe i zamknę dzień na 583kacl :) Jeszcze godzinę temu zmierzałam do kuchni myśląc "a co tam", ale udało mi się zatrzymać i wrócić do pokoju. Cieszy mnie to bo teraz nawet nie mam ochoty na to co mnie jeszcze niedawno kusiło.

Za chwile zabieram się do ćwiczeń. Nadal trzymam się 30 minut. Dzisiaj w planach 10 minut rowerku, 10 minut hula hopu z masażerem i 10 minut gimnastyki z rozciąganiem.
Wracałam dziś pieszo ze szkoły na dworzec co daje ok 2 km spaceru ^^

Mam prośbę by osoby, które czytają zostawiały linki do swoich blogów :) Następny post dodam prawdopodobnie pojutrze. Trzymajcie się ciepło, do następnego ^^

niedziela, 29 października 2017

45. Tym razem na pewno!

Hej !
Ożywiam w końcu tego bloga, bo niedługo serio o nim zapomnę. Już nie chce zawalać.. lata mijają, czas leci, a ja nadal jestem w tym samym miejscu. Nie mam słów na samą siebie, co ja kurna wyrabiam ?! Eghh zsłużyłam na niezłego kopniaka :p

Wczoraj w łóżku zdałam sobie sprawę z tego jak wiele zaprzepaszczam przez własne słabości i wymówki. W końcu zostałam uświadomiona i to aż nazbyt boleśnie. Dziś już nie marnowałam czasu. Wyspałam się, posprzątałam, przygotowałam do szkoły. Zjadłam tylko to co planowałam. O 18 mam ostatni posiłek i zamykam ten dzień. Wypiłam ponad 0,5l zielonej herbaty i jestem w trakcie litra wody. Dziennie chce wypijać chociaż 1,5l płynów dziennie. Chciałabym też zacząć próbować jeść owoce.. Chociaż trochę jabłka albo banana w ciągu dnia, dla mnie to i tak bardzo dużo. Dziś jeszcze poćwiczę, a potem trochę nauki i do wyrka ^^

Dzisiejszy bilans prezentuje się następująco:
12:00 - Mleczny Start waniliowy (238)
15:00 - 2 kromki chleba z serem (minimum sera, bez masła) (ok. 230)
O 18:00 planuje zjeść 4 sucharki wasa żytnie z plasterkiem serka żółtego co daje jeszcze 129 kacl :)

Zamknę bilans w 597/600 kacl

Zaraz zbieram się do ćwiczeń. 15 minut na rowerku stacjonarnym, Mel B 10minut na brzuch, 20 przysiadów, 10 pompek i tricepsów, 30s krzesełka.
To na razie bardzo mało, ale chce zacząć stopniowo żeby się nie zniechęcić :)

Jutro czeka mnie wyzwanie. Po szkole zawsze zawalam... w szkole nie mam problemu z jedzeniem, ale jak wracam to rzucam się na jedzenie. Jutro tak nie będzie, dam z siebie 100% i tym razem na pewno się uda.

Do świąt zostało 55 dni. Do 23 grudnia chcę ważyć 65kg. To oznacza, że mam do zgubienia prawie 13kg. To mój ostatni cel na ten rok, święta chcę spędzić z rodziną, bez liczenia kalorii itd ^^
W końcu to czas, żeby być blisko z innymi i nie martwić się Aną.

Wieczorem odwiedze wasze blogi, mam sporo do nadrobienia ^^ Do jutra, trzymajcie się !

niedziela, 15 października 2017

44. Zmiany - Start

Hej,
Tak jak w tytule, planuje zmiany. W sumie to już nie planuje, bo wiem co robić, teraz realizacja.
Z SGD szło mi źle. Napad za napadem. Ta dieta nie jest dla kogoś z tak niskim poziomem jak jak ja. Mój organizm jej nie lubi.
Przemyślałam sobie wszystko. Chce jeść tak żeby sie nie przejadać i nie być ciągle głodna. Najlepszą opcją jest powrót do tego co było wcześniej.
Od jutra aż do dnia w którym osiągnę wagę jaką chce (poniżej 60kg przy wzroście 173cm) będe jadła max 700 kacl, ćwiczyła minimum 20 minut dziennie i piła minimum 1,5l płynów w ciągu dnia. Posiłki max do 18.
Jeśli będzie zbyt rygorystycznie to nie dam rady i dobrze o tym wiem. Lubie wychodzić z przyjaciółmi na miasto żeby zjeść, dlatego raz na 2 tygodnie pozwolę sobie na przykład na pizze :)

Ogarnęłam w końcu pokój. Trochę tego było, ale ten tydzień zacznę "na czysto". Czeka mnie duuuużo nauki niestety. Przyjaciółka ma we wtorek zabieg. Pewnie ją odwiedzimy ^^
Boje sie trochę tego tygodnia. Nie wiem co wymyślą dziewczyny, które są wrogo nastawione do mnie i do moich przyjaciół. Czuje straszny niepokój z tego powodu.

Mam nadzieje, że wszytsko będzie dobrze. Co myślicie o moim pomyśle z dietą ? Jutro zaczynam realizację :)
Trzymajcie się, buziaki ❤

czwartek, 12 października 2017

43. Rutyna

Hej, miło mi widząc wasze komentarze :)
Dni jakoś mijają, dziś dzień 4 SGD. Szczerze mówiąc nie popisałam się. Waga spadła tylko o półtora kg. Waże się co drugi dzień. Muszę się bardziej przyłożyć.
Chciałabym popoaść w pewnego rodzaju rutyne. Znów zacząć jeść o wyznaczonych porach i mieć na wszystko wyznaczony czas. Powinnam zacząć poświęcać więcej czasu sama dla siebie, ale bardziej rekreacyjnie np porysować, poczytać itd. Czas na nauke też powinien sie znaleźć jeśli przestane marnować dzień na siedzenie w telefonie czy przed tv. Chce wprowadzić gruntowne zmiany. Tu i teraz. Zoraganizować się i swoje otoczenie. Musze przestać żyć w bałaganie. Jestem straszną syfiarą i jeśli łóżko jest czyste to reszta pokoju mnie nie obchodzi, a aktualnie nie da sie tam wejść :p

Jutro dzień 5. Zawale go na pewno bo w planach mam pizze z przyjaciółmi po szkole, a potem wizyte u jednej z nich. Myśle, że jeśli zjem tylko tą małą pizze w ciągu całego dnia to nie będzie tak najgorzej, ale na pewno go nie zaliczę.

Zamierzam zacząć ćwiczyć. Jestem tak leniwa, że nie potrafie sie do tego zebrać. W sumie to ten post jest o wszytskim i o niczym, ale chciałam dać znać że żyje i nadal walcze :)

Trzymajcie się!

niedziela, 8 października 2017

42. Koniec zastoju

Hej, ostatnio coś mi nie szło pisanie, ale w diecie nie było nic lepiej więc nie miałam o czym pisać.
Nadal strasznie tu cicho, tylko kilka dziewczyn nadal trzyma aktywność. Spróbuje być jedną z nich.

Jutro zaczynam SGD. Ponownie próbuje swoich sił w tej diecie, może tym razem będzie lepiej. Nie mam zbytnio zapalu ani chęci. Czuje sie beznadziejna, nic nie warta.

Znowu doświadczyłam znęcania. Tylko tym razem nie jestem sama, bo po mojej stronie stoi kilku "przyjaciół".. nie wiem czy moge ich tak nawać, ale bardzo ich lubię i cenię.

Urodziny wypadły super :) Jedyny dibry dzień w ostatnim czasie. Przyjaciółka mimo że późno to sie zjawiła. Dostałam od niej duży "plakat" z naszymi zdjęciami. Był uroczy ^^

Waga skoczyła, ale co sie dziwić po ponad miesiącu jedzenia wszytskiego. 78,1 kg, bmi 26,1 tragedia. Jestem prawie w tym samym miejscu w którym zaczęłam.

Nie chce tak dalej, nie chce zawalać i nienawidzić siebie. Musze w końcu poczuć choć trochę dumy z własnej osoby. Potrzebuje tego i to cholernie.

Cześć :)